UWAGA UWAGA UWAGA!
W końcu są dobre wieści o Fool me once. Polska premiera książki odbędzie się 15 lutego przyszłego roku, czyli już za dwa miesiące. Polski tytuł to Już mnie nie oszukasz. Wspaniały prezent na Walentynki.
wtorek, 13 grudnia 2016
piątek, 23 września 2016
HOME
Harlan Coben
HOME
Rozdział I
Chłopiec,
który był zaginiony od dziesięciu lat nagle się odnalazł.
Nie
jestem z tego powodu jakoś szczególnie podekscytowany czy
zszokowany. Widziałem wiele w swoim ponad czterdziestoletnim życiu.
Próbowano mnie zabić - ja także zabijałem. Widziałem tyle
zepsucia, którego większość ludzi nie jest w stanie zrozumieć, i
pewnie nigdy nie będzie, choć część z nich uważałaby, że
byłem zepsuty tak samo. Podczas tych lat nauczyłem się kontrolować
swoje emocje, a co ważniejsze, moje reakcje na stresujące i nagle
zmieniające się sytuacje. Mogę atakować szybko i brutalnie,
jednak nie robię niczego bez zachowania umiaru. Te cechy
wielokrotnie pozwoliły mi przetrwać, a także ocalić tych, którzy
są dla mnie najważniejsi.
Jednak
przyznaję, że kiedy pierwszy raz zobaczyłem tego chłopca -
obecnie już nastolatek, prawda? - poczułem jak mój puls
przyspieszył. Bębniący dźwięk odbijał się echem w moich
uszach. Bezwiednie zacisnąłem pięści. Dziesięć lat, a teraz nie
więcej niż pięćdziesiąt jardów, dzieliło mnie od zaginionego
chłopca.
Patrick
Moore – bo tak nazywał się ten chłopiec – opierał się o
zanieczyszczony przez grafitti betonowy tunel. Jego ramiona były
zgarbione, a oczy błądziły wokół, aż nie spoczęły na
znajdującym się przed nim popękanym chodniku. Jego krótko
przycięte włosy prawie przypominały fryzurę, którą nazywaliśmy
„jeżykiem”. Wokół tunelu krążyło dwóch innych nastolatków.
Jeden z nich palił papierosa z takim zapałem, że bałem się, iż
ten papieros co najmniej go obraził. Drugi z nich miał na szyi
obrożę dla psów nabijaną ćwiekami i koszulkę w kratkę,
bezsprzecznie wskazującą na to czym się zajmuje.
Kierowcy
samochodów przejeżdżali nad tunelem zupełnie nieświadomi tego,
co działo się pod nim. Znajdowaliśmy się na stacji King's Cross,
która w ciągu ostatnich dwudziestu lat została „zmodernizowana”
dzięki powstałym dookoła licznym muzeom, bibliotekom i siedzibie
firmy Eurostar, a nawet przez plakietkę dla Peronu 9 i 3/4, z
którego Harry Potter wyruszał pociągiem do Hogwartu. Większość
nielegalnych handlarzy i prostytutek uciekło od niebezpiecznych
międzyludzkich transakcji do świata względnie nieszkodliwego
internetowego handlu, gdzie zapotrzebowanie na ryzykowne usługi
seksualne jest znacznie mniejsze. Gdybyście jednak przeszli na drugą
stronę torów – dosłownie i w przenośni – daleko od nowych,
błyszczących wieżowców, znajdziecie miejsca, gdzie ten cały brud
moralny ciągle trzyma się dobrze, w nawet bardzo skoncentrowanej
formie.
To
właśnie tutaj odnalazłem tego zaginionego chłopca.
Część
mnie, ta bardziej impulsywna, nad którą staram się panować,
chciała przebiec przez ulicę i złapać chłopaka. Miałby on teraz
- jeżeli to faktycznie był Patrick Moore a nie jego sobowtór, albo
błąd z mojej strony - szesnaście lat. Patrząc z daleka wszystko
się zgadzało. Dziesięć lat temu – możecie sobie obliczyć ile
miał wtedy lat – w bardzo zamożnej społeczności miasteczka
Alpine, Patrick był, jak to wtedy nazywali, „kumplem” do zabawy
dla syna mojego kuzyna Rhys'a.
I
tutaj, oczywiście, miałem dylemat.
Jeśli
złapię Patricka teraz, po prostu przebiegnę przez ulicę i chwycę
go, to co stanie się z Rhysem? Miałem jednego chłopca w zasięgu
wzroku, ale miałem uratować ich obu. Nie mogłem podejmować
żadnych nagłych działań, musiałem być cierpliwy. Cokolwiek
stało się dziesięć lat temu, jakikolwiek okrutny potwór zabrał
tych chłopców z bogatej rezydencji do tego brudnego szaletu pod
tunelem, moim zmartwieniem było teraz to, że wystarczy pojedynczy
zły ruch, a jeden lub dwóch chłopców może zaginąć ponownie,
tym razem na zawsze.
Musiałem
zaczekać na Rhysa i dopiero wtedy, mając dwóch chłopców,
sprowadzić ich razem do domu.
Pewnie
zastanawiacie się nad dwoma kwestiami.
Po
pierwsze: Skąd mogę być pewien, że gdy zobaczę Rhys'a uda mi się
złapać ich oboje? Może zastanawiacie się czy chłopcy zostali
poddaniu jakiemuś „praniu mózgu”. Przypuszczam, że porywaczy
lub tych, którzy trzymali klucze do ich wolności było wielu, i
zapewne nie stronili od przemocy.
Odpowiem
Wam na to: Nie martwcie się tym.
Drugie
pytanie, które bardziej wryło mi się w głowę brzmiało: Co jeśli
Rhys się nie pojawi? Nie byłem typem, który nie przejmuje się
problemami dopóki ich nie spotka, dlatego wymyśliłem plan B, który
zakładał obserwację okolicy, a następnie podążanie za
Patrickiem w bezpiecznej odległości. Myślałem o szczegółach
mojego planu i o tym jak się powiedzie, kiedy coś pójdzie nie tak.
Handel
się rozpoczynał. Życie to jedna wielka segregacja. Świństwa na
tej ulicy nie były inne. Jeden tunel zaspokajał heteroseksualnych
mężczyzn szukających żeńskiego towarzystwa. Właśnie ten tunel
był najbardziej zatłoczony. Staromodne wartości, jak przypuszczam.
Możesz mówić co chcesz o gender, preferencjach i zboczeniach, ale
większość seksualnych frustratów to ciągle heteroseksualni
mężczyźni, którym ciągle czegoś za mało. Old-school.
Dziewczyny z martwym spojrzeniem zajmowały swoje miejsca przy
betonowych barierkach, samochody przejeżdżały obok, dziewczyny
odjeżdżały, a następne zajmowały ich miejsca. Było to podobne
do patrzenia na automat z napojami na stacji benzynowej.
W
drugim tunelu była mała grupa osób transpłciowych i przebranych
kobiet (cross-dresserów), a na końcu kolejki, tam gdzie stał teraz
Patrick, odbywał się handel młodymi homoseksualistami.
Patrzyłem
jak mężczyzna w pastelowej koszulce dumnie kroczył w kierunku
Patricka.
Kiedy
zobaczyłem Patricka po raz pierwszy, zastanawiałem się co zrobię,
jeśli klient postanowi podejść i skorzystać z jego usług.
Najlepszym rozwiązaniem wydawała się natychmiastowa interwencja.
Byłaby to najbardziej ludzka reakcja z mojej strony, ale nie mogłem
zapomnieć o moim celu jakim było przyprowadzenie chłopców do
domu. Prawda była taka, ze Patrick i Rhys byli zaginieni od dekady.
Przeszli, przez tylko Bóg wie co, a pomysł pozwolenia na dalsze,
większe cierpienie i wykorzystanie nie bardzo mi się podobał.
Szybko podsumowałem wady i zalety i podjąłem decyzję. Dłuższe
zwlekanie nie miało sensu.
Ale
Pastelowa Koszulka nie był klientem, wiedziałem to od początku.
Klienci
nie kroczą z taką pewnością siebie, nie trzymają głowy tak
wysoko. Nie uśmiechają się tak pogardliwie lub ironicznie... Nie
noszą jasnych, pastelowych koszulek. Klienci, którzy są
zdesperowani na tyle, aby tu przyjść i zaspokoić swoje potrzeby
czują się zawstydzeni lub boją się zdemaskowania, a najpewniej
obie z tych rzeczy.
Pastelowa
Koszulka chodził w taki sposób, że rozsiewał wokół siebie aurę
niezwykłej pewności ale i niebezpieczeństwa. Jeżeli jesteś
wyczulony, to potrafisz dostrzec takie rzeczy bez problemu.
Podświadomie czujesz to prymitywne, wewnętrzne ostrzeżenie,
którego nie jesteś w stanie do końca wytłumaczyć. Nowoczesny
mężczyzna, czasem bardziej bojący się zawstydzenia niż
niebezpieczeństwa, często ignoruje to przeczucie na własne ryzyko.
Pastelowa
Koszulka spojrzał za siebie. Dwóch innych mężczyzn pojawiło się
robiąc za jego skrzydłowych. Obaj byli ogromni, wystrojeni w pełne
polowe mundury maskujące i nosili coś co nazywamy bokserkami
(koszulka bez rękawów) na świecących klatkach piersiowych.
Pozostali chłopcy pracujący w tunelu – palacz i ten z ćwiekową
obrożą – uciekli z zasięgu wzroku Pastelowej Koszulki,
zostawiając Patricka sam na sam z trójką przybyłych gości.
Nie
zapowiadało się to dobrze.
Patrick
miał ciągle spuszczony wzrok, a jego pseudo-wygolona głowa
pobłyskiwała w świetle. Nie zdawał sobie sprawy, że ktoś do
niego podchodzi dopóki Pastelowa Koszulka nie stanął praktycznie
nad nim. Najprawdopodobniej Patrick spędził już na ulicy sporo
czasu. Zastanowiłem się chwilę nad tym jak musiało wyglądać
jego życie, po tym jak został wyrwany z komfortowej bańki
amerykańskiego przedmieścia i wyrzucony do... no właśnie, kto
wiedział dokąd.
Jednak
podczas całego tego okresu Patrick mógł rozwinąć kilka
umiejętności. Mógł na przykład wybronić się z tej sytuacji,
która mogła nie być aż tak tragiczna na jaką wyglądała.
Musiałem poczekać i sam się o tym przekonać.
Pastelowa
Koszulka zbliżył się niebezpiecznie do twarzy Patricka. Ewidentnie
powiedział coś do niego, ale niestety nie mogłem usłyszeć o co
chodzi. Nagle, bez uprzedzenia uderzył Patricka pięścią w splot
słoneczny.
Patrick
zwalił się na ziemię łapczywie łapiąc powietrze.
Dwóch
zakamuflowanych mięśniaków zaczęło się coraz bardziej zbliżać.
-
Panowie! - zerwałem się szybko w ich kierunku.
Pastelowa
Koszulka i jego mięśniaki odwrócili się na dźwięk mojego głosu.
Na początku ich miny przypominały wyraz twarzy neandertalczyków,
którzy pierwszy raz usłyszeli dziwny dźwięk. Później, spojrzeli
na mnie mrużąc oczy, a ja mogłem zauważyć uśmieszek czający
się na ich ustach. Zdaję sobie sprawę, że moja postura nie jest
imponująca. Jestem mężczyzną o wzroście powyżej średniej z
włosami blond, powoli zamieniającymi się w siwe, a kolor mojej
skóry zmienia się z porcelanowego w cieple do rudawego w zimnie, a
wszystko to sprawia, że jestem całkiem przystojny. Dzisiaj akurat,
miałem na sobie szyty ręcznie błękitny garnitur Saville Row,
krawat od Lilly Pulitzer, butonierkę od Hermesa i robione na miarę
buty Bedfordshire od głównego szewca z GJ Cleverley's na Old Bond
Street.
Elegancik
ze mnie, co?
Powoli,
spacerowym krokiem podszedłem do tych trzech bandziorów, marząc o
parasolce, którą mógłbym zakręcić dla maksymalnego efektu.
Mogłem aż poczuć jak ich pewność siebie rośnie. Podobało mi
się to. Normalnie miałbym przy sobie pistolet lub nawet dwa, ale w
Anglii prawo jest bardzo restrykcyjne jeśli chodzi o takie rzeczy.
Mimo wszystko nie martwiłem się, bo piękno brytyjskiego prawa
sprawiało, że trzech moich przeciwników też najprawdopodobniej
nie miało broni palnej przy sobie. Zmierzyłem ich szybko wzrokiem
szukając potencjalnego miejsca ukrycia broni, jednak ich upodobanie
dla niezwykle obcisłych ubrań nie pozostawiało takiego. Owszem,
mogli mieć przy sobie noże i prawdopodobnie je mieli, ale nie
bardzo mnie one martwiły.
Patrick
– jeśli faktycznie to był on – nadal leżał na ziemi z trudem
łapiąc powietrze. Kiedy już do nich podszedłem, rozpostarłem
ramiona i posłałem im swój zwycięski uśmiech. Bandziory
spojrzały na mnie jakbym był obiektem w muzeum, którego nie mogli
zrozumieć.
-
Kim Ty, do cholery, jesteś? - Pastelowa Koszulka zrobił krok w moim
kierunku.
-
Powinniście już stąd iść - Szeroki uśmiech ciągle gościł na
mojej twarzy.
Pastelowa Koszulka spojrzał na bandziora numer jeden stojącego po
mojej prawej, a następnie na bandziora numer dwa stojącego po mojej
lewej. Podążyłem wzrokiem za jego spojrzeniem, aż znowu
spojrzałem na niego.
Kiedy
mrugnąłem w jego kierunku, zdziwiony, uniósł wysoko brwi.
-
Powinniśmy go pociąć - odezwał się Bandzior Numer Jeden - Pociąć
go na malutkie kawałki - dodał.
Udałem
zaskoczenie i odwróciłem się w jego stronę.
-
O mój boże, nie zauważyłem cię.
-
Co?
-
W tych kamuflażowych spodniach naprawdę mieszasz się z tłem. Poza
tym wyglądają na tobie bardzo korzystnie.
-
Jesteś typem mądrali?
-
Owszem, jestem - Uśmiechy wszystkich, łącznie z moim stały się
jeszcze szersze.
Zaczęli
iść w moim kierunku. Oczywiście, mogłem się jakoś z tego
wywinąć proponując pieniądze, ale nie wydaje mi się, żeby to
zadziałało z trzech prostych powodów. Po pierwsze, te bandziory
mogły chcieć wszystkich moich pieniędzy, zegarka i czegokolwiek
innego co znajdą przy mnie, więc oferta pieniężna się nie
sprawdzi. Po drugie, wszyscy zwietrzyli krew, łatwą i słabą krew,
co bardzo się im spodobało. Po trzecie, najważniejsze, ja też
lubię zapach krwi.
Trwało
to już za długo.
Starałem
się nie uśmiechać, kiedy zmierzali w moim kierunku. Pastelowa
Koszulka wyjął duży nóż myśliwski. Nie powiem, sprawiło mi to
przyjemność. Nie mam żadnych moralnych wyrzutów sumienia jeśli
chodzi o krzywdzenie tych, którzy są źli. Jednak miło było
wiedzieć, że ci, którzy wymagają samousprawiedliwienia, uważają
mnie za całkiem sympatycznego. Mogłem bez problemu stwierdzić, że
to oni będą pierwszymi, którzy wyciągną broń i, że to ja będę
działał w samoobronie.
Jednak
dałem im jeszcze jedną szansę.
-
Powinniście już sobie pójść - Spojrzałem Pastelowej Koszulce
prosto w oczy.
Wywołało
to śmiech u dwóch mięśniaków, jednak zauważyłem, że uśmiech
Pastelowej Koszulki zaczął znikać. Wiedział. Mogłem to zobaczyć.
Popatrzył mi w oczy i już wiedział.
Reszta
wydarzyła się w ciągu kilku sekund.
Bandzior
Numer Jeden zbliżył się do mnie, aż zanadto wkraczając w moją
osobistą przestrzeń. Był ogromnym facetem. Stałem twarzą w twarz
z jego wygoloną i opaloną klatą. Uśmiechnął się jakbym był
smakowitym kąskiem, którego mógł pochłonąć jednym kęsem.
Nie
było sensu zwlekać z tym co nieuniknione.
Sprawnie
podciąłem mu gardło brzytwą, która miałem schowaną w ręce.
Krew
trysnęła na mnie prawie idealnym łukiem. Cholera. Znowu będę
musiał odwiedzić Saville Row.
-
Terence! - krzyknął Bandzior Numer Dwa.
Było między nimi pewne podobieństwo i przesuwając się w jego
kierunku zastanawiałem się czy byli braćmi. Smutek bandziora
zamurował go na tyle, że zlikwidowanie go zrobiło się niezwykle
łatwe.
Świetnie
posługuję się prostą brzytwą.
Bandzior
Numer Dwa zginął w ten sam sposób, co drogi Terence, jego
prawdopodobny brat.
I
oto został tylko Pastelowa Koszulka, ich ukochany lider, który
prawdopodobnie dorobił się opinii bycia bardziej brutalnym i
przebiegłym niż jego polegli kamraci. Pastelowa Koszulka zaatakował
mnie kiedy właśnie kończyłem z jego oprychem. Kątem oka
zauważyłem błysk jego myśliwskiego noża spadającego na mnie z
góry.
To
był błąd z jego strony.
Nie
powinieneś atakować przeciwnika w ten sposób, gdyż jest to łatwe
do obrony. Twój przeciwnik może kupić trochę czasu poprzez unik
lub unosząc przedramię w celu odparcia ataku. Jeśli strzelasz do
kogoś, jesteś nauczony celować w środek ciała, tak aby w
przypadku chybienia trafić w jakąkolwiek inną jego część.
Przygotowujesz się jakby na błąd. Z nożem prawda jest taka sama.
Aby dźgnąć kogoś musisz zrobić to z najkrótszego możliwego
dystansu, celując w środek, tak aby trafić przeciwnika, nawet w
przypadku gdy się poruszy.
Pastelowa Koszulka tego nie zrobił.
Uniknąłem
ciosu i użyłem prawego przedramienia aby odeprzeć atak. Potem,
ugiąłem kolana i obracając się, przeciąłem brzytwą jego
brzuch. Nie czekałem aby zobaczyć jego reakcję. Zakończyłem jego
żywot w sposób podobny jak jego bandziorów.
Tak
jak powiedziałem, wszystko wydarzyło się w ciągu kilku sekund.
Popękany
chodnik zamienił się w szkarłatny bałagan a robiło się coraz
gorzej. Dałem sobie sekundę, nie więcej, aby rozkoszować się tym
widokiem.
Odwróciłem
się w kierunku Patricka, ale on zniknął.
Rozejrzałem
się w lewo i w prawo. Zobaczyłem go, gdy już praktycznie znikał
mi oczu. Podążyłem za nim, ale szybko zorientowałem się, że nie
przyniosłoby to żadnej korzyści, bowiem kierował się na King's
Cross – jedną z najbardziej zatłoczonych stacji w Londynie.
Wmieszałby się w tłum zanim bym go dogonił. Cały byłem pokryty
krwią. Mogłem być dobry w tym co robię i choć faktem jest, że
King's Cross było stacją skąd Harry Potter odjeżdżał do
Hogwartu ja nie miałem peleryny niewidki.
Zatrzymałem
się, rozejrzałem, przemyślałem sytuację i doszedłem do wniosku,
że spieprzyłem sprawę.
Była
to najwyższa pora aby się ulotnić. Nie martwiłem się
monitoringiem miejskim. Nie bez powodu te niepożądane elementy
wybierały miejsca takie jak to – z dala od wścibskich oczu, nawet
tych elektronicznych. Jednak nie zmieniało to faktu, że spieprzyłem
sprawę. Po tych wszystkich latach bezowocnych poszukiwań jeden trop
wreszcie okazał się prawdziwy i jeśli go straciłem to...
Potrzebowałem
pomocy.
Oddaliłem
się w pośpiechu i wybrałem jedynkę na szybkim wybieraniu. Nie
korzystałem z niej prawie rok.
-
Halo? - odebrał po trzecim sygnale.
Dźwięk
jego głosu wstrząsnął mną, mimo że byłem na to przygotowany.
Miałem zablokowany numer, więc nie miał pojęcia kto do niego
dzwonił.
-
Nie miałeś na myśli 'Wysłów się'? - zapytałem i usłyszałem
jak wciągnął powietrze.
-
Win? Mój Boże, gdzie się podziewałeś?
-
Widziałem go - odparłem.
-
Kogo?
-
Pomyśl.
Najkrótsza
z możliwych przerw.
-
Czekaj, ich obu?
-
Tylko Patricka.
-
Wow - zmarszczyłem brwi. Tylko 'wow'?
-
Myron?
-
Tak?
-
Złap najbliższy samolot do Londynu. Potrzebuję Twojej pomocy.Tłumaczenie na podstawie oryginalnego tekstu: Jezzie Kukawska
Korekta: Krystian Pawłowski
Ocena: Katarzyna Kamelska
Tłumaczenie ma charakter 'fanowski', nie zarabiamy na nim, a jedynie ułatwiamy dostęp nieanglojęzycznym fanom twórczości Cobena do rozdziału dostępnego w sieci.
Włożyliśmy w to m.in. swój wolny czas, dlatego prosimy o nierozpowszechnianie tłumaczenia bez podania źródła Harlan Coben Poland.
piątek, 19 sierpnia 2016
Brak daty polskiej premiery Fool me once.
Wciąż nie znamy daty polskiej premiery powieści "Fool me once". Nie ma jej w planach wydawniczych do końca tego roku.
Światowa premiera najnowsze książki Harlana!
Już za miesiąc, 20 września 2016 r. światowa premiera najnowszej powieści Harlana Cobena "HOME". Jak zapewne już wiecie, jest to kolejna powieść z ulubionymi bohaterami czytelników. Powrócą Myron, Win, Esperanza, Wielka Cindy!!! Na razie nie ma tytułu ani planowanej polskiej premiery. Czekamy!
środa, 17 lutego 2016
Premiera NIEZNAJOMEGO
Dzisiaj (17 lutego) odbywa się polska premiera najnowszej książki Harlana Cobena "Nieznajomy". Zapraszamy do czytania i zakupu!
Subskrybuj:
Posty (Atom)